W miniony weekend swoje pierwsze zwycięstwa w tym sezonie zanotowały zespoły Kraków Kings, Patriotów Poznań oraz Kozłów Poznań. Natomiast w Chorzowie, wrocławskie Pantery umocniły się na pozycji lidera w grupie południowej.
Grupa Południowa
Kraków Kings vs. Wolverines Opole
Opolanie do Krakowa przyjechali po dotkliwej porażce z Panthers Wrocław na otwarciu rozgrywek. Byli w pełni zmobilizowani do odkupienia swoich win i poprawy wizerunku zespołu. Choć wynik wskazuje na jednostronny pojedynek, szczerze trzeba przyznać, że Rosomaki zaprezentowały się zdecydowanie lepiej niż na Stadionie Olimpijskim. Zaciekle walczyły o każdy jard boiska i zostawiły kawał zdrowia na boisku, przeciwko dwa razy liczniejszej drużynie.
Pierwsze akcje meczu przebiegły zgodnie z przewidywaniami – szybkie przyłożenie po akcji biegowej rozgrywającego i safety defensywy dały prowadzenie gospodarzom. Jednak chwilę potem, obronione podwyższenie przez opolan wlało w ich serce i głowy większą pewność siebie. Ofensywa zaczęła zdobywać pierwsze próby a defensywa zaciekle broniła swojej strefy końcowej. Kroku nie odstępowała również formacja specjalna, dzięki czemu druga kwarta skończyła się wynikiem 0:0, a krakowianie do szatni schodzili z zaledwie ośmiopunktowym prowadzeniem.
W przerwie musiało dojść do ostrych słów pomiędzy zawodnikami Kings, bo na drugą połowę wyszli jakby odmienieni. Jedynym elementem, który nie funkcjonował w ofensywie była gra biegowa. Tuż przed meczem ze składu wypadł podstawowy biegacz Jakub Piekarz, przez co na boisku musiał go zastąpić Jakub Kowalski. Dobrze spisującego się zawodnika na treningach zżarła nieco trema przed debiutem, a poprawnie funkcjonująca linia defensywna Rosomaków niweczyły jego kolejne próby. To zmusiło rozgrywającego, Mateusza Wiechcia, do zmiany stylu w prowadzeniu piłki i egzekwowania większej ilości akcji podaniowych. Przełożyło się to na sześć przyłożeń, a swoje dołożyła defensywa, która co najmniej trzykrotnie przechwytywała piłkę.
- W pierwszej połowie, po szybkim objęciu prowadzenia, w naszą grę wkradło się zbyt duże rozluźnienie. Indywidualne błędy przekładały się na kolejne straty. Muszę jednak oddać naszym rywalom, że zagrali naprawdę dobrze. Widać, że trenerzy wyciągnęli wnioski po ostatnim meczu i zaskoczyli nas tak dobrym przygotowaniem. Przeanalizowaliśmy mecz, wciągnęliśmy wnioski i wiemy nad czym musimy popracować na treningach. Będą to drobne korekty, ale dobrze wiemy, że futbol to gra detali, więc każdy element jest na wagę zwycięstwa. - tłumaczy Piotr Jarocki, trener główny Kraków Kings.
- Jestem przekonany, że z Falcons za trzy tygodnie znów twardo powalczymy i padną pierwsze punkty dla Wolverines J-11, a nawet pokusimy się o pierwszą wygraną naszych juniorów. Za mecz w Krakowie należy pochwalić, bez wyjątku, wszystkich zawodników, a zwłaszcza tych, którzy grali we wszystkich formacjach. Dodatkowo chciałbym podziękować całej ekipie Kraków Kings za czystą grę. Dało się odczuć, że od najmłodszych lat zawodnicy szkoleni są w duchu fair-play. - mówi Adam Mazurek, prezes Wolverines Opole.
Kraków Kings - Wolverines Opole 48:0 (8:0; 0:0; 26:0; 14:0)
I kwarta
6:0 przyłożenie Mateusza Wiechcia po akcji biegowej
8:0 safety Rafał Zając
III kwarta
14:0 przyłożenie Jana Udaliszczewa po 10-jardowej akcji po podaniu Mateusza Wiechcia
20:0 przyłożenie Kamila Zięby po 20-jardowej akcji po podaniu Mateusza Wiechcia
28:0 przyłożenie Ziemowita Górskiego po 30-jardowej akcji po podaniu Mateusza Wiechcia (podwyższenie Ziemowita Górskiego po podaniu Mateusza Wiechcia)
IV kwarta
34:0 przyłożenie Ziemowita Górskiego po 10-jardowej akcji po podaniu Mateusza Wiechcia
42:0 przyłożenie Macieja Wilka po 40-jardowej akcji po przechwycie (podwyższenie Kamila Zięby po podaniu Mateusza Wiechcia)
48:0 przyłożenie Tomasza Skowrońskiego po 4-jardowej akcji po podaniu Mateusza Wiechcia
MVP: Mateusz Wiecheć (rozgrywający Kraków Kings)
Tychy Falcons vs. Panthers Wrocław
Do pojedynku z aktualnymi mistrzami Polski, tyszanie podchodzili z dużymi ambicjami. W sukcesie miał pomóc szeroki i doświadczony skład z topligowych boisk i zaprzyjaźnionych Silesii Rebels oraz Hammers Łaziska Górne. O zlekceważeniu i tremie nie było więc mowy. Wrocławianie, z racji swoich ambicji, pojechali zanotować kolejne swoje zwycięstwo i pokazać swoją siłę.
Niestety, gospodarze nie mogą być zadowoleni po tym meczu. O ile w defensywie potrafili stawić opór mocnej ofensywie Panthers, o tyle w defensywie niezmiernie ciężko było skonstruować choćby jedną solidną serię, bez błędów i strat piłki. Z pewnością rozgrywającemu nie pomagał padający deszcz, lecz nawet w grze biegowej nie potrafili znaleźć sposobu na rywala. Za to takiego problemu nie mieli goście.
Zawodnikiem, który zrobił różnicę na boisku był bez wątpienia Tomasz Pietkiewicz. Znakomicie radził sobie ze szczelną i bardzo fizyczną linią defensywą Falcons, czego efektem były aż cztery przyłożenia. Trenerzy z Wrocławia, po raz kolejny, udowodnili, że są znakomicie przygotowani w kwestii rozpracowania przeciwnika. Skuteczne biegi ze strony ofensywy i konsekwentna presja na - imponujących rozmiarów - rozgrywającego Sokołów przyniosło im pewne zwycięstwo.
Na wyróżnienie po stronie gospodarzy, zasłużyli fullback Daniel Kulawiak, dobrze spisujący się w formacjach specjalnych Konrad Kondraciuk oraz Nataniel Bembenek, który był nie do zatrzymania na linii defensywnej.
- Mecz przebiegł zdecydowanie poniżej oczekiwań. Spodziewaliśmy się, że Panthers będą bardzo trudnym przeciwnikiem, także nie było mowy o lekceważeniu. W końcu to bardzo doświadczony rywal z szerokim i dobrze wyszkolonym składem. - mówi rozczarowany Jacek Kozub, wiceprezes Tychy Falcons.
- W składzie osobowym mieliśmy tylko kosmetyczne zmiany, większych można się spodziewać na mecz z Kings, wtedy będziemy dysponować już pełnym składem. Trenerzy przywiązują dużą wagę do przygotowania się pod przeciwnika, czego efekty były w niedzielę widoczne gołym okiem. Nie mniej, warunki fizyczne przeciwników powodowały, że dla naszej defensywy był to zdecydowanie trudniejszy pojedynek niż starcie z Wolverines. Cieszymy się z kolejnego zwycięstwa, ale nie spoczywamy na laurach – mówi Karolina Janas, kierownik sekcji juniorskiej Panthers Wrocław.
Tychy Falcons – Panthers Wrocław 0:34 (0:14; 0:0; 0:14; 0:6)
I kwarta
7:0 przyłożenie Tomasza Pietkiewicza po 6-jardowej akcji biegowej (podwyższenie Michał Moneta)
14:0 przyłożenie Tomasza Pietkiewicza po 1-jardowej akcji biegowej (podwyższenie Michał Moneta)
III kwarta
21:0 przyłożenie Tomasza Pietkiewicza po 8-jardowej akcji biegowej (podwyższenie Michał Moneta)
28:0 przyłożenie Kamila Knapika po 7-jardowej akcji biegowej (podwyższenie Michał Moneta)
IV kwarta
34:0 przyłożenie Tomasza Pietkiewicza po 18-jardowej akcji biegowej
MVP: Tomasz Pietkiewicz (biegacz Panthers Wrocław)
Grupa Zachodnia
Patrioci Poznań vs. Bydgoszcz Archers
Spotkanie w Poznaniu było dla kibiców prawdziwym testem odporności na stres i potężną dawką emocji sportowych. Od pierwszych minut szybko dało się zauważyć, że pomimo różnic w doświadczeniu i osiągnięć, przyjezdni bez kompleksów podeszli do starcia z wicemistrzem Polski. Formacjami dominującymi w tym pojedynku, bezsprzecznie, były ofensywy. Gospodarze zameldowali się w polu punktowym rywala już w trakcie swojego pierwszego posiadania, po pewnym podaniu Witolda Gajewskiego do niepokrytego Maurycego Wawrzyniaka. Łucznicy straty odrobili w jeszcze bardziej imponującym tempie. Seria ofensywna rozpoczęła się fenomenalną, 60-jardową akcją biegową Szymona Płóciennika, a zakończyła trzy zagrania później 5-jardowym biegiem Jakuba Kubackiego. Kiedy już kibice zebrani na poznańskim Golęcinie myśleli, że formacje obronne, przez dłuższy czasu, nie pozwolą sobie na kolejne straty punktowe, Witold Gajewski kilkoma długimi podaniami do swoich skrzydłowych znów zameldował się na dwa jardy przed strefą końcową boiska. Takiej okazji nie można było zmarnować i Patrioci po biegu swojego rozgrywającego odzyskali prowadzenie. Dodatkowo, błędy w ustawieniu formacji obronnej przy podwyższeniu, zmusiły gospodarzy do wyegzekwowania dwupunktowej akcji, która również okazała się skuteczna.
W drugiej kwarcie meczu ofensywy wcale nie zwolniły tempa wciąż przetrzebiając szyki obronne swoich rywali. Kolejne punktowanie rozpoczęli bydgoszczanie, którzy, pomimo kilku przewinień indywidualnych, jednym podaniem do Dawida Braciszewskiego zdołali przesunąć się blisko sześciopunktowego pola. Tym razem odpowiedzialność za piłkę przejął Bartosz Kuczkowski i 6-jardowym biegiem odrobił stratę przyłożenia. Niestety, formacja specjalna przy podwyższeniu znów była nieefektywna. Na odpowiedź kibice czekali wyjątkowo krótko. Tuż po wykopnięciu piłki przez formację specjalną Łuczników, Maurycy Wawrzyniak znów dał o sobie znać prawie 100-jardowym biegiem powrotnym nie będąc nawet dotkniętym przez gości.
W następnej serii ofensywnej bydgoszczan na wysokości zadania, nareszcie, stanęła formacja defensywna. Filip Pawlicki, zawodnik z pozycji safety gospodarzy, przeczytał podanie Kubackiego i bez najmniejszych problemów odzyskał piłkę dla swojego zespołu. Takiego zwrotu akcji nikt się nie spodziewał, a ofensywie z Poznania nie pozostawało nic innego jak podziękować swoim kolegom, dzięki zdobyciu przyłożenia. Ta sztuka udała się już w pierwszej akcji, kiedy Gajewski posłał 45-jardowe podanie do niezawodnego Wawrzyniaka. Młody skrzydłowy pokazał niezwykłe opanowanie i doświadczenie łapiąc piłkę, pomimo podwójnego krycia, w samym narożniku pola punktowego. Goście znów odpowiedzieli w swoim kolejnym ataku, tuż przed przerwą. Skutecznymi biegami Płóciennika i Kuczkowskiego przedostali się na jard przed strefą punktową i biegiem przez środek linii ofensywnej odrobili straty do jednego posiadania.
Druga połowa spotkania należała już jednak do defensyw. Drużyną rozpoczynającą drugą odsłonę meczu byli goście i po długim, męczącym posiadaniu zdołali znaleźć drogę po brakujące przyłożenie. W roli głównej znów wystąpił Szymon Płóciennik. Po nieudanym podwyższeniu gospodarze wchodzili na boisko z misją podwyższenia prowadzenia. Efekt? Piorunujący! Duet Gajewski-Wawrzyniak znów nie zawiódł i zaledwie dwoma akcjami zdobył kolejne punkty. Chwilę później, Wawrzyniak pierwszy raz w tym meczu został zablokowany przy próbie podwyższenia.
Największe emocje na kibiców czekały jednak w ostatniej kwarcie. Szarżę rozpoczęli goście i skutecznymi akcjami biegowymi zdobywali małymi krokami terytorium połowy gospodarzy. Na 15 jardów przed upragnioną strefą końcową Jakub Kubacki znalazł miejsce na samotny bieg i podobnie jak w pierwszej kwarcie zdobył sześć punktów. Kolejna seria ofensywna Patriotów okazała się najgorszą w przeciągu całego meczu. Na 23 jardy przed własnym polem punktowym, czwartej próbie i 11 jardów do pierwszej próby postanowili nie wykopywać piłki. Akcja spaliła na panewce i futbolówkę odzyskali bydgoszczanie. Pewnie rozdysponowywali piłką i Szymon Płóciennik zdobył trzecie swoje przyłożenie w tym spotkaniu. Kibice zgromadzeni na trybunach powoli przełykali już gorycz porażki, ale Patrioci wcale nie powiedzieli swojego ostatniego słowa. W pierwszej akcji po powrocie na boisko Gajewski posłał 40-jardową, celną bombę w stronę Wawrzyniaka i w jednej chwili znaleźli się 30 jardów zdobyciem zwycięskich punktów. Łucznikom udawało się zatrzymywać kolejne akcje, co doprowadziło do sytuacji czwarta i cztery jardy do pierwszej próby. Jednak i tym razem nie zawiódł Wawrzyniak, który po krótkim podaniu w środkową część boiska zdobył kolejne próby. Ostatecznie bohaterem poznaniaków został Witold Gajewski, który zakończył serię i nadzieje bydgoszczan na ostateczny triumf.
- Wiedzieliśmy, że jedziemy na ciężki mecz, ale mimo to naszym celem było nawiązanie walki z zeszłorocznym wicemistrzem i zwycięstwo. Walka była, ale niestety, to nie wystarczyło do wygranej. Zbyt duża liczba kar i błędów zdecydowały o ostatecznym wyniku. Pomimo tego jestem zadowolony z zaangażowania naszych zawodników. Zdajemy sobie też sprawę, że czeka nas sporo pracy przed następnym meczem - mówi Adrian Kuźniewski, trener główny Bydgoszcz Archers.
- Bydgoszcz Archers zapamiętałem takich, z jakimi grałem dwa lata temu w PLFA J-8. Drużynę, która się dopiero uczy i nie liczy się w walce o play-off. Na meczu w niedzielę zobaczyłem kompletnie inny zespół. Z mocną obroną, z dobrym atakiem biegowym, co sprawiło nam niemałe kłopoty. Wchodziliśmy na mecz z myślą, że spokojnie wygramy, a jednak o mało co nie przegraliśmy. Ważne są takie zwycięstwa, bo pokazują, że nigdy nie można się poddawać, a dopóki piłka w grze wszystko się może stać. W takich meczach też zdobywa się bardzo duże doświadczenie. W zeszłym roku miałem okazję dwa razy wygrać w taki sam sposób i dzięki temu przestaję się stresować w sytuacjach, takich jak pod koniec niedzielnego meczu. - tłumaczy Witold Gajewski, rozgrywający Patriotów Poznań.
Patrioci Poznań - Bydgoszcz Archers (15:6; 13:14; 6:6; 6:12)
I kwarta
7:0 przyłożenie Maurycego Wawrzyniaka po 5-jardowej akcji po podaniu Witolda Gajewskiego (podwyższenie Maurycy Wawrzyniak)
7:6 przyłożenie Jakuba Kubackiego po 5-jardowej akcji biegowej
15:6 przyłożenie Witolda Gajewskiego po 2-jardowej akcji biegowej (podwyższenie Mikołaja Nestoruka po podaniu Witolda Gajewskiego)
II kwarta
15:14 przyłożenie Bartosza Kuczkowskiego po 6-jardowej akcji biegowej (podwyższenie Szymona Płóciennika po 5-jardowej akcji biegowej)
22:14 przyłożenie Maurycego Wawrzyniaka po 97-jardowej akcji powrotnej (podwyższenie Maurycego Wawrzyniaka)
28:14 przyłożenie Maurycego Wawrzyniaka po 45-jardowej akcji po podaniu Witolda Gajewskiego (podwyższenie Maurycy Wawrzyniak)
28:20 przyłożenie Szymona Płóciennika po 1-jardowej akcji biegowej
III kwarta
28:26 przyłożenie Szymona Płóciennika po 24-jardowej akcji biegowej
34:26 przyłożenie Maurycego Wawrzyniaka po 30-jardowej akcji po podaniu Witolda Gajewskiego
IV kwarta
34:32 przyłożenie Jakuba Kubackiego po 15-jardowej akcji biegowej
34:38 przyłożenie Szymona Płóciennika po 4-jardowej akcji biegowej
40:38 przyłożenie Witolda Gajewskiego po 5-jardowej akcji biegowej
MVP: Maurycy Wawrzyniak (skrzydłowy Patriotów Poznań)
Angels Toruń vs. Kozły Poznań
Mecz rozgrywany w Toruniu był starciem dwóch beniaminków rozgrywek juniorskich jedenastek. W roli faworyta stawiano przyjezdnych, którzy mają za sobą świetny sezon w PLFA J-8, w których zajęli czwarte miejsce i posiadają zdecydowanie większe doświadczenie. Mimo to nie mieli łatwiej przeprawy, ponieważ formacja defensywna Aniołów postawiła ofensywie twarde warunki, ta zdołała tylko raz zapunktować w pierwszej kwarcie, po widowiskowej akcji duetu Borda-Krotsch. Niestety dla przyjezdnych, próba podwyższenia została skutecznie zablokowana. Akcje biegowe zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie były skutecznie neutralizowane przed dobrze zorganizowane i przygotowane obrony.
W drugiej kwarcie defensywny nacisk ze strony Aniołów zaowocował punktami. W czwartej próbie jednej z serii ofensywnej Kozłów, punt wykonywany przez Wojciecha Perza został zablokowany i dzięki przytomności Grzegorza Piotrowskiego dwa punkty powędrowały na konto gospodarzy.
W trzeciej odsłonie meczu obrona poznaniaków odpłaciła się rywalom równie efektowną i efektywną akcją. Linebacker Antoni Idziak najpierw zatrzymał rywala biegnącego z piłką, a później odebrał mu piłkę i pobiegł po przyłożenie. W czwartej kwarcie żadna z drużyn nie pozwoliła sobie na stratę punktów.
Obaj trenerzy mogą być zadowoleni z gry zawodników swoichdefensyw. Po stronie torunian wyróżnili się: Grzegorz Piotrowski, Tomasz Chlebosz oraz Eryk Marcinkowski. Ten ostatni zasilał również szeregi linii ofensywnej na pozycji centra, co było dla niego debiutanckim występem. Mimo tego wykonywał idealne wznowienia do swojego rozgrywającego. Natomiast w zespole ze stolicy Wielkopolski nie było mocnych na Antoniego Idziaka, Wiktora Kuroczyckiego, Piotra Skrzyniarza, Wojciecha Perza, Jakuba Sowę czy Aleksandra Bordę. Wszyscy pokazali ogromną determinację i wyższość nad przeciwnikami czyniąc życie trenera w tym meczu o wiele prostszym.
- Myślę, że zagraliśmy dobry mecz, szczególnie w defensywie, która "wpuściła" tylko 6 oczek i zdobyła jedyne punkty. Niestety nie był on bardzo dobry z naszej strony, ponieważ inaczej to my cieszylibyśmy się z wygranej. Byliśmy świadomi tego co zaprezentują Kozły i raczej nas nie zaskoczylły raczej to my siebie zaskoczyliśmy, gdzie nie potrafiliśmy uruchomić naszej ofensywy na takim poziomie na jaki liczyliśmy - mówi Hubert Pińczak, prezes klubu Angels Toruń.
- Swój występ oceniamy na ocenę „dobrą”. Popełniliśmy proste błędy, które musimy wyeliminować. Chłopacy muszą uspokoić naszą grę, bo widać było, że byli lekko zestresowani. Nie pokazaliśmy w pełni swoich możliwości i umiejętności, co sprawia, że optymistycznie patrzę w przyszłość - tłumaczy Damian Łuc, trener główny Kozłów Poznań.
Angels Toruń - Kozły Poznań (0:6; 2:0; 0:7; 0:0)
I kwarta
0:6 przyłożenie Aleksander Borda po 60-jardowej akcji po podaniu Gunthera Krotscha
II kwarta
2:6 safety Grzegorz Piotrowski
III kwarta
2:13 przyłożenie Antoniego Idziaka po 25-jardowej akcji powrotnej po przechwycie (podwyższenie Oskar Nadworniak)
MVP: Antoni Idziak (linebacker Kozłów Poznań)